Piątek, 30.06.2023
W „rozmowie poranka” gościem Dariusza Ciszewskiego był dr Mateusz Szpytma, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej i współtwórca Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej.
„Rozmowa poranka” to stały punkt w ramówce Radia Jasna Góra, w którym zaproszeni goście podejmują tematy dotyczące m.in. codziennego życia Sanktuarium, misji Kościoła w Polsce i na świecie, pojawiają się także wątki społeczne i kulturalne. Emisja codziennie o 9:15, powtórka w programie nocnym o 3:00.
*
Markowa, to malownicza podkarpacka wieś szczycąca się bogatą historią, kulturą i tradycją. Przed 1939 rokiem zamieszkiwało ją około 4300 Polaków i 120 Żydów. Razem pracowali, świętowali i budowali swoją małą ojczyznę. Wśród mieszkańców odnaleźć można było rodziny Ulmów i Goldmanów, których losy splotły się nieodwracalnie w czasie II wojny światowej.
Józef Ulma, był absolwentem szkoły rolniczej i działaczem społecznym. Pasjonował się nowinkami technicznymi i fotografią. To hobby stało się dla niego dodatkowym źródłem dochodu – przygotowywał zdjęcia do oficjalnych dokumentów i uwieczniał imprezy rodzinne sąsiadów. W 1935 roku poślubił młodszą o trzynaście lat Wiktorię z domu Niemczak, wychowankę Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i słuchaczkę Uniwersytetu Ludowego, której pasją była gra w lokalnym amatorskim teatrze.
Ich małżeństwo – jak wiemy z przekazów – było pełne miłości i wzajemnego szacunku. Mottem ich życia była przypowieść z Łukaszowej Ewangelii o Miłosiernym Samarytaninie. W atmosferze otwartości na drugiego człowieka wychowali także swoje dzieci – Stasię, Basię, Władka, Franciszka, Antosia i Marysię. W 1944 roku z radością oczekiwali przyjścia na świat siódmego potomka.
Wybuch II wojny światowej i prowadzona przez hitlerowców akcja eksterminacji ludności żydowskiej stały się dla mieszkańców Markowej wielkim testem człowieczeństwa. Niemiecka żandarmeria wkroczyła do wsi na początku sierpnia 1942 roku. Tych, którym nie udało się uciec wywieziono do obozów koncentracyjnych lub rozstrzelano na miejscu. Pozostali przy życiu markowscy Żydzi próbowali ukrywać się w okolicznych lasach lub znajdując schronienie u dawnych sąsiadów.
Kiedy zaczęła się hitlerowska okupacja Józef Ulma najpierw pomagał ukrywającej się w ziemiance żydowskiej rodzinie Tencerów. Później, po masakrze 1942 roku, przyjął pod swój dach ośmioro Żydów - troje bliskich sąsiadów i pięciu mężczyzn z Łańcuta -Saula Goldmana, jego czterech synów oraz ich krewnych Leę Didner z córeczką i siostrą Gołdą Grunfeld.
Ulmowie nie odmówili pomocy choć zdawali sobie sprawę, że według obowiązującego niemieckiego prawa za ten gest miłosierdzia czekać ich może wyrok śmierci.
Tak też się stało. W marcu 1944 roku Józef Ulma robił zdjęcia „granatowemu policjantowi” z pobliskiego Łańcuta Włodzimierzowi Lesiowi. To właśnie on – najprawdopodobniej – wydał całą rodzinę i ukrywanych przez nich Żydów hitlerowcom.
Rankiem 24 marca 1944 roku niemieccy żandarmi otoczyli dom Ulmów. Najpierw zastrzelili ukrywających się na strychu Żydów, później Józefa i Wiktorię, która była w stanie błogosławionym. Nie wiedząc co uczynić z dziećmi, je także – po kilku godzinnej debacie - postanowili zamordować. Najmłodsze z nich – Marysia - miało zaledwie półtora roku.
Zbrodnia w Markowej stała się symbolem martyrologii Polaków mordowanych przez Niemców za niesienie pomocy Żydom. Postawa rodziny Ulmów stanowi realizację największego przykazania – miłości Boga i bliźniego. Kościół katolicki uznał śmierć Wiktorii i Józefa Ulmów wraz z ich dziećmi za męczeństwo poniesione za wiarę, rozpoczynając w 2017 roku proces beatyfikacyjny.
13 września 1995 roku małżeństwo Ulmów zostało pośmiertnie odznaczone medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, a 17 marca 2016 w Markowej otwarto Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów. Rok rocznie odwiedza je tysiące turystów z Polski i zagranicy by oddać hołd Wiktorii i Józefowi, a także ich dzieciom – Stanisławie, Barbarze, Władysławowi, Franciszkowi, Antoniemu, Marii i nienarodzonemu jeszcze siódmemu potomkowi.
Autor: AN