Radiowa lektura
Boży płomień. Błogosławiony Euzebiusz z Ostrzyhomia
Opis książki
„Boży płomień. Błogosławiony Euzebiusz z Ostrzyhomia” Karoliny Kalinowskiej to pierwsza na rynku wydawniczym opowieść o założycielu Zakonu św. Pawła Pierwszego Pustelnika. Przedstawia losy Eremity od dni jego narodzin w ok. 1200 roku na tle ówczesnych wydarzeń historycznych. Euzebiusz otoczony troską i miłością rodziny oraz przyjaciół wzrasta w głębokiej wierze do Boga. Otrzymując łaskę powołania, z czasem postanawia zrzec się dóbr tego świata i rozpoczyna wypełnione pokutą i kontemplacją życie pustelnika. Czytelnik poznaje również losy świętych - św. Pawła i św. Antoniego oraz zaznajamia się z innymi znanymi postaciami historycznymi m.in. papieżem Innocentym II i cesarzem rzymskim Decjuszem Trajanem.
Napisana barwnym językiem opowieść przybliży każdemu Czytelnikowi postać tego wielkiego, lecz wciąż jeszcze nieznanego kapłana i eremity, a także przeprowadzi przez burzliwy dla Europy XIII wiek.
Styczniowy wieczór 1270 roku był kojący i cichy. Odbijający się od skrzącego śniegu szafirowy blask ostatnich chwil dnia stwarzał złudne wrażenie, jakby to ziemia stała się prawdziwym źródłem światła na ten jeden ulotny moment. Spoczywający na swym posłaniu pierwszy prowincjał Zakonu Świętego Pawła Pierwszego Pustelnika przerwał szeptaną po cichu modlitwę i ognistymi, czarnymi jak węgle oczami zapatrzył się w nadbiegające już ciemnym granatem na wschodzie niebo. Ciało Euzebiusza było coraz lżejsze, uchodziło z niego już ziemskie życie. Zgromadzeni u jego łoża współbracia usłyszeli tylko dwa najdroższe imiona, jego jedyny testament: „Jezus, Maryja”.
Jego następca, Ojciec Benedykt jeszcze długo w nocy klęczał u stóp klasztornego krucyfiksu. Płomyki woskowych świec paliły się ognikami prostymi, równymi jak rycerze trzymający straż. Ten, z którym był od samego początku, teraz odszedł do wieczności, po wieniec chwały za mistrzowsko ukończony bieg. Z perspektywy tych wszystkich lat Benedykt widział wyraźnie cały geniusz swego mistrza i przełożonego. Ojciec Euzebiusz umiał ich, pustelników, nieskrępowanych żadnymi regułami, wolnych jak ptaki, uformować we wspólnotę funkcjonującą według norm i przepisów – z jasnym, konkretnym podziałem na czas modlitwy, pracy i odpoczynku.
Teraz go tutaj nie ma, odszedł do Boga, niesiony w najczulszych ramionach Tej, którą pod krzyżem przyjął za swoją Matkę i jedyną Królową serca. Wielkie, kasztanowe w odcieniu, zawsze trochę jakby melancholijne oczy Benedykta zaszkliły się. Pamiętał wyraźnie tę chwilę, gdy stanął przed Ojcem Euzebiuszem na jego pustelni, przy tamtej potrójnej grocie, ledwie o kilkaset metrów dalej – młodzieniec gorliwy i wierny, zapalony do pustelniczego życia, lecz w swej bujnej młodości jeszcze niestały i chwiejny… Ot, wielki, słomiany ogień naprzeciw cichego, ale niegasnącego Bożego płomienia doświadczonego kapłana i eremity…
(fragment książki)
W skrócie:
Lektury prezentowane na naszej antenie: